piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 3



--------------------
Perspektywa Ulricha:

Minęły już całe 2 tygodnie nauki. Muszę przyznać jest dużo ciężej jak w liceum, ale daję sobie radę. Chłopaki z drużyny są świetni, często z nimi gdzieś wychodzę, i w sumie dzięki nim mogę na chwilę zapomnieć o Yumi. Dlaczego? Bo koło nas kręci się bardzo wiele pięknych dziewcząt. Tak, jestem w paczce sportowców czyli najbardziej pożądanych mężczyzn na uczelni. Niektórzy moi koledzy doszczętnie korzystają ze swojego statusu, i obracają jak chcą te biedne naiwne dziewczyny. Ja od czasu do czasu z nimi porozmawiam, pośmieje się, napijemy się razem, ale to tyle. Zawsze im mówię, że nie jestem gotowy na głębsze relacje z kobietą bo na razie jedna mi siedzi w sercu, i nie może stamtąd wyjść. A, ja nie chce przygody. I, tym samym zdobywam coraz więcej fanek. Myślę, że ten fakt denerwuje Odda. On zupełnie nie potrafi odnaleźć się na studiach. Widzę, że nie przewidywał jak trudna tu będzie nauka. Jestem w szoku jak poważnie podchodzi do sprawy, chodzi prawie na każde zajęcia. Zaakceptował po części już Buzza który moim zdaniem jest bardzo fajnym chłopakiem. Codziennie dostarcza mi pozytywnej energii, przez jedno proste zdanie. Cokolwiek nie powie, mnie to rozśmiesza. I, tutaj kolejny czuły punkt dla Robbiaka. Boi się chyba, że uważam iż Waynie* jest zabawniejszy od niego. No ale kto go tam wie, kolejną przyczyną ponurego nastroju mojego przyjaciela może być również brak zainteresowania ze strony żeńskiej. Tak, niegdyś największy podrywacz w szkole, teraz nie potrafi zaciekawić swoją osobą żadnej dziewczyny. Smutno mi się robi jak na niego patrzę, i zauważyłem, że wiele razy chyba chciał mnie poprosić abym mu załatwił randkę z jedną z moich fanek. Ale jego duma mu zapewne na to nie pozwala. Robbiaku wierzę w ciebie, nie poddawaj się!

Perspektywa Odda:

Studia to jakiś żart. Tutaj nie jestem sobą. 2 tygodnie, a ja czuję, że moje życie zmieniło się o 360 stopni. Prawie cały czas siedzę w książkach bo kompletnie nie nadążam za materiałem, laskom chyba kompletnie odbiło bo nie zwracają na mnie najmniejszej uwagi, a do tego ten Weasley.. Chyba wszyscy go lubią, a ja się pytam, za co? Bo opowiada jakieś głupoty? Robi z siebie durnia? Śmieje się jak zarzynana kaczka? Nie, nie potrafię pojąć. Dobra może, i jest trochę tam śmieszny, no ale.. przy nim czuję się tak sztywno. Jakbym był Ulrichiem, a Wayne mną. To jest okropne uczucie! Właśnie siedzę kolejne popołudnie w pokoju ucząc się, a moi współlokatorzy chyba wyszli gdzieś razem. Postanowiłem dzisiaj obdzwonić wszystkich od A do Z. Najpierw w planach mam wykręcenie numeru do naszego Einsteina. Odzywałem się z nim, ale nie na jakąś dłuższą pogawędkę bo musiał gdzieś latać na jakieś prezentacje, nie wiem za bardzo o co chodzi. No ale dobra spróbuje go złapać. Wyciągam laptopa, włączam Skype, i szukam Jeremiego. O jak miło, jest dostępny. No to dzwonimy.. wow po 2 sygnałach, odbiera! Nowość.
- No siema Odd. – wita się wesoło Jeremie poprawiając okulary w kamerce. Był chyba na dworze bo za nim mnóstwo kujonów latało w tę i w tę
- Cześć, stary. Zadzwoniłem bo się stęskniłem. – również witam się na swój sposób.
- Jaki kochany! Ale i tak wiem, że chciałeś uciec od nauki. – wyciąga wskazujący palec do kamerki, i macha nim porozumiewawczo. Nie bądź taki hej do przodu, panie Belpois..
- No może, i chciałem. – zgadzam się ponuro.
- Przecież cię nie obwiniam. Co u ciebie?
- Wiesz.. w sumie to średnio mi się tutaj podoba. Dziewczyny mnie nie chcą..
- Ojej to już naprawdę tragedia. – kręci głową z udawaną przykrością. Ha ha, ale śmieszne..
- Pozwól mi dokończyć. Nauka jest bardzo trudna, a ten nasz trzeci współlokator..
- Ron Weasley? – pyta się zaciekawiony. Tak przedstawiałem Jeremiemu, Wayne’a jako postać z Harrego Pottera bo.. no ktoś musiał ze mną po nim jeździć, a co.
- Ta, uważa się za nie wiadomo kogo. Wszyscy go lubią, a jest zwykłym kretynem. – dokańczam swoje żale.
- Wiesz co Odd, tobą kieruje chyba zwykła zazdrość. – słucham? Zazdrość? O tego pajaca? To o mnie ludzie są zazdrośni, nie ja, a o kogoś.
- Widzę, ze nie umiesz mnie zrozumieć. – chciałem zakończyć konwersację zamykając laptopa, ale przyjaciel w ostatnim momencie mnie zatrzymał.
- Czekaj czekaj! Chciałem ci coś powiedzieć! – wykrzykuje szybko, a ja z powrotem otwieram klapę.
- Co?
- Słyszałeś może o tym, że Aelita będzie grała koncert u was na uniwerku? – pyta się mnie, a moja mina chyba mówiła sama za siebie, że nie miałem o tym pojęcia. Z księżniczką raczej był słaby kontakt z mojej strony.
- No nie słyszałem..
- Serio Odd? Nie jestem tam z wami, a ja to wiem?
- Bo się z nią kontaktujesz regularnie! To wszystko wyjaśnia. – bronię się oburzony. – Ale.. kiedy będzie grała?
- Mówiła mi, że jakoś na początku listopada ma przyjechać razem ze swoim zespołem..
- To Aelita ma zespół? – pada kolejne zdziwione pytanie z mojej strony. Jeremie tylko nieco krzywo się na mnie spojrzał. Nic dziwnego.
- Odd rozmawiałeś w ogóle z Aelitą?
- No.. nie bardzo.
- No właśnie widzę bo nic praktycznie nie wiesz co się u niej dzieje.
- Nie miałem czasu aby do niej dzwonić.
- Tak? a, do Yumi jakoś miałeś czas.
Cholera jasna. Chyba wpadłem. Nie rozmawiałem z Aelitą bo się strasznie pokłóciliśmy w wakacje. Poszło o głupią drobnostkę. Taka zwyczajna, a nie odzywamy się już tyle czasu do siebie..
- Dobra, nie drąż tematu. – ucinam jego wywody.
- Jak chcesz. Ja już muszę kończyć. Odezwę się jutro. – i mój przyjaciel rozłączył się. Zamknąłem klapę laptopa, i odłożyłem go na bok. Nic mu nie powiedziałem o kłótni z Aelitą. Teraz czuję się przez to trochę głupio bo powinien wiedzieć. Ale czemu sama mu o tym nie powiedziała, w końcu poszło o głupotę. Naprawdę nie rozumiem sensu obrażania się za wyśmianie jednego z jej pomysłów który jednak o dziwo ziścił się. Jak przyjedzie to ją przeproszę, i będzie po staremu. Tak właśnie.

Perspektywa Ulricha:

Wracałem właśnie razem z chłopakami z drużyny od miasta kiedy na moim telefonie wyświetlił się ten jakże znajomy, i to bardzo numer. Dzwoniła Yumi Ishiyama. Chyba zrobiłem się blady niczym mąka bo wtedy jeden z moich kumpli, Justin zatrzymał mnie za ramię.
- Ej Ulrich, wszystko ok? – pyta mnie chyba zmartwiony, a ja tylko kiwam niezrozumiale głową, i wpatruje się dalej w ten przeklęty telefon. Justin musiał też oczywiście spojrzeć, i zrozumiał w mig co się działo. Tylko poklepał mnie po ramieniu, i ruszył dalej za chłopkami. W końcu wziąłem głęboki wdech. Stern uspokój się, w końcu to Yumi, twoja przyjaciółka. Weź się w garść. Odebrałem, a pierwsze 2 sekundy kiedy usłyszałem jej cichutkie westchnięcie nagromadziły we mnie kolejną falę gorąca.
- H-Halo? – wyjąkałem bełkotliwie. Durniu!
- Ulrich? No cześć! – Yumi wita się ze mną taka szczęśliwa. Jasne pewnie zadzwoniła opowiedzieć, że znalazła sobie kogoś.
- Cześć Yumi. – witam się siląc na jakiś weselszy ton.
- Czemu się nic nie odzywasz? Z Oddem to praktycznie codziennie rozmawiam, a z tobą ani razu! – mówi z lekką pretensją, ale wyczuwam również, i zawód w jej głosie. Wiedziałem, że Robbiak dzwonił do niej bo mnie informował o tym na bieżąco, ale ja go prosiłem aby mi nie przekazywał żadnych informacji. Chyba bałem się, że moja platoniczna miłość znalazła sobie kogoś. Dlatego lepiej pozostać w niewiedzy.
- Bo widzisz Yumi.. ja mam cały czas treningi połączone z nauką. Ciężko mi znaleźć czas na rozmowy. – wyjaśniam z małym kłamstwem. Tak miałem dużo nauki, i ćwiczeń, ale znajdywałem czas wolny kiedy mogłem do niej zadzwonić.
- Ach tak? Odd mówił, że często wychodzisz z nowymi kolegami.. – i znowu ten sam głos z pretensją, i zawodem. Ishiyama no nie rób mi tego bo mam wyrzuty sumienia!
- No.. tak. Ale rzadko znajduję czas na wyjścia no, i tak po prostu zapominam zadzwonić do.. was wszystkich. – chciałem powiedzieć, że do ciebie, ale niech nie myśli, że mi zależy. O nie, będę mieć swoją dumę.
- Rozumiem. No to skoro nie masz czasu na wykonanie telefonu to może ja ci przeszkadzam teraz..
- Nie! – zaprzeczam tak głośno, że parę głów obejrzało się za mną. Jezu, ale wstyd..
- Haha, czasem cię nie rozumiem Ulrichu Sternie. – śmieję się do słuchawki. Ten uroczy śmiech, och jak ja go dawno nie słyszałem! Szkoda, że sobie nie nagrałem jej głosu wcześniej. O czym ja w ogóle myślę?
- Yumi, a dzwonisz żeby mi coś powiedzieć? Czy tak po prostu pogadać? – zadaję szybko jakieś pytanie aby uciec z niezręcznej sytuacji.
- No w sumie to chciałam ci powiedzieć, że niedługo przyjadę do was na uniwersytet.
Aż mi się telefon wyślizgnął z rąk, i prawie by spadł na chodnik, ale szybko go w locie złapałem. Muszę się w końcu uspokoić!
- Ulrich, jesteś tam?
- T-t-tak..! Jak przyjedziesz? Dlaczego?
- Aelita gra koncert u was na uczelni, nie słyszałeś?
Jak zwykle jestem niedoinformowany. Ten Robbiak nie mógł nic mi powiedzieć? Przynajmniej nie zrobiłbym z siebie takiego durnia.
- No.. nie. Odd mi nic nie mówił. Kiedy gra?
- Początek listopada jakoś. A, ja specjalnie zgłosiłam się jako wolontariuszka przy pomocy w przygotowaniach.
- No to super! Wygląda na to, że się spotkamy! – komunikuje cały w skowronkach. Już nie ukrywam zbytnio swoich emocji.
- Tak, na to wygląda.. – dodaje ciszej.
- No to do zobaczenia? – pytam, i uświadamiam sobie, że w ten sposób zakończyłem chyba naszą konwersację!
- Tak, to na razie. – Yumi rozłącza się. Ulrich czemu już skończyłeś rozmowę? Nie zdążyłeś zapytać co u niej! Jak się miewa, jak jej idzie nauka, jak nowi przyjaciele, a może kogoś.. tfu! Nie, na pewno nie. Przyjeżdza sama więc nikogo nie ma. Albo nie wspomniała? Bo chce zrobić niespodziankę? Za dużo myślę chyba. O nie, ale jeśli? Czemu o to nie zapytałem? Ale czemu miałbym pytać? To nie moja sprawa! Za dużo myślę, za dużo myślę… I jak na złość zbliża się w moim kierunku smoczyca o imieniu Clara Branco. Ciekawe za co tym razem mi się dostanie.
-------------


* Ulrich w własnych przemyśleniach nazywa tak Wayne'a ;) 

3 rozdział już za nami! Przepraszam za dłuższą przerwę, ale miałam zupełnie wyłączoną wenę twórczą. Chociaż przyznam, że na tym blogu lepiej mi idzie jak na tym drugim. Zastanawiam się czy tamtego nie zawiesić bo nie potrafię już pisać. Na tym jakoś mam coraz więcej nowych pomysłów, i oczywiście historia tu będzie dużo krótsza jak na beautiful-lyoko. Obliczyłam, ze będzie około 30 parę rozdziałów :) No dobra więc rozdział jest w sumie dla fanów Ulumi, a ich spotkanie do którego ma dojść będzie pewnie hmm za jakieś 3 rozdziały :) Ale czy będzie spokojne, czy burzliwe to się okaże. Dziękuje za wszystkie komentarze, i odwiedziny! Pozdrawiam was <3 

wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 2


-------------------
Perspektywa Odda:

- Przepraszam, ale co ty tutaj robisz? – pytam gorzko jakiegoś rudego obcego osobnika. Wygląda jakby był bratem bliźniakiem Rona Weasleya, tego z Harrego Pottera.
- No jak to co? Będę tu mieszkać! – oznajmia cały w skowronkach przy czym szczerzy lekko żółtawe kły, znaczy zęby.
- Przecież ja miałem tutaj mieszkać tylko ze swoim kumplem. – oświadczam zdenerwowany Rudemu, a ten dalej jak idiota się szczerzy. Jeszcze kogoś mi przypominał.. no tak Nicolasa Poliakoffa, może są rodziną. W końcu ten sam kretyński uśmiech.
- Jesteście parą? – pyta mnie zdziwiony, a we mnie coś chyba eksplodowało z obrzydzenia.
- Nie! – zaprzeczam z wyraźną odrazą, a ten frajer jeszcze miał czelność dalej się śmiać.
- Jestem Wayne Buzolic, ale możesz na mnie mówić po prostu Buzz. – wyciąga rękę do mnie, ale nie odwzajemniam tego gestu. Stoję dalej w bezpiecznej odległości od sobowtóra Weasleya. Nie widzisz człowieku, że ja chcę abyś wyszedł?!
- Widzę, że nieufny z ciebie koleś. No jak tam wolisz. – zabiera obojętnie rękę i siada na łóżku koło okna. Akurat tym, na którym ja chciałem leżeć. Wtem niespodziewanie z mojej torby wyskakuje Kiwi, będąc pewnie mocno zniecierpliwionym siedzeniem tam.
- O, masz psa, ale super! – rudowłosy Guz czy jak on tam ma, podbiega jak mała dziewczynka do Kiwiego, i łapie go automatycznie w ręce. – Jak się wabi?
- Nie twój interes. – odpowiadam kwaśno, ale Rudy chyba nie załapał mojego sarkazmu.
- Coś długie to imię.. – drapie się po głowie, a ja myślałem, że naprawdę umrę tam ze śmiechu. Tak to musiał być brat Nicolasa vel kretyna Poliakoffa.

Perspektywa Ulricha:

Wracam do pokoju po zapoznaniu się z planem dodatkowym zajęć fizycznych, kiedy na mojej drodze ponownie staje Clara. Była tuż przed moim pokojem, ale sądząc po jej chłodnym spojrzeniu wolałem o nic nie pytać. Kurczę naprawdę nie rozumiem co ją tak zezłościło. Moja bezinteresowność? Serio? Jeśli naprawdę to był jedyny powód, to ja już kompletnie nie rozumiem dziewczyn. Clara zapukała 3 razy w drzwi, ale chyba nie dostała żadnej odpowiedzi. Było jej bez różnicy bo i tak wparowała do środka, a ja po 2 sekundach wszedłem za nią. Otworzyłem szeroko oczy jak ujrzałem jakiegoś rudowłosego chłopaka, który przytulał do siebie Kiwiego. Odd stał z boku, i powtarzał żeby puścić jego psa. Co tutaj się dzieje?
- Wayne, co to za pies?! – Branco rozdarła się niczym startujący bombowiec. Musiałem aż przetrzeć ucho, przez ten jej wrzask.
- To Kiwi, pies mojego kolegi. – Rudy wskazał palcem na Robbiaka dodatkowo szczerząc się jak głupi.
- Wiesz, że na terenie uczelni nie można trzymać psów? – łania zwraca się ostro w stronę mojego przyjaciela. Ups, trzeba interweniować..
- Wiem, ale nie mogłem go zostawić. Proszę nie mów nic dziekanatowi. – Odd składa rączki w błagalną prośbę, i posyła jej  swój rozpaczliwy wzrok.
- Wiesz, że jak się to wyda to będziesz miał spore problemy ? – ta zimna łania nie odpuszcza.
- To już jego problem. – wtrącam się w rozmowę.
- Kuzynko nie mów nic, zajmiemy się tym pieskiem! – Rudy idąc za moim tropem również dodaje coś od siebie. Ale dalej nie miałem pojęcia kto to jest. Jedyna zdobyta informacja to, że jest kuzynem panny księżniczki Branco.
- Ty się do tego nie mieszaj Wayne bo przez głupotę twojego kolegi możesz zostać, i ty wyrzucony z uczelni. – no to widać mamy spory problem z przekonaniem jej.
- Trzymałem Kiwiego całe 6 lat w internacie, i nikt nieproszony się o nim nie dowiedział. – Robbiak nagle odzywa się z wyraźną determinacją. Brawo, zagnij ją.
- To nie było..
- Claro daj już sobie spokój. To nie ty będziesz miała problem, a my jeśli się dowiedzą o Kiwim. I obiecuję ci, że obronimy twojego kuzyna w razie kłopotów. – oznajmiam wszystko po kolei łagodnie, a łania tylko prycha coś tam pod nosem, i wychodzi mocno zatrzaskując drzwi.
- Sory koledzy za moją wścibską kuzynkę. Chce mnie kontrolować bo uważa, że jestem nieodpowiedzialny. – Rudy daje jakieś wyjaśnienia jakby najście Clary było jego winą. – Ale my się chyba jeszcze nie znamy? – tutaj zwraca się do mnie. – Jestem Wayne Buzolic, ale mów mi Buzz.
- Ulrich Stern. – wyciągam rękę, i przyjacielsko ją sobie ścisnęliśmy. Nie wiem czemu, ale chyba już lubię tego rudego. Ma w sobie jakąś pozytywną energię.
- To nasz współlokator. – burknął Robbiak, który zapewne nie był zachwycony tym faktem.
- To świetnie. – uśmiecham się życzliwie do Buzza, a on odwzajemnia mój uśmiech. Walnął się na łóżku przy oknie, i wygodnie rozprostował sobie nogi.
- To co chłopaki, gotowi na studia? – pyta, a ja i Odd rzucamy sobie niepewne spojrzenie.
- To się okaże.
----------------
Rozdział krótki, ale chciałam w końcu zakończyć jakoś ich pierwszy dzień. Z następnym już pójdę trochę dalej, i będzie więcej opisów bo ten się opierał głównie na rozmowach. I można dostrzec w tym mój totalny brak weny, który doskwiera mi już od paru dni. Nie rozpisując się dalej, proszę o szczere komentarze :D i pozdrawiam cieplutko.


sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 1



----------------
Perspektywa Odda:
Stoję i patrzę na ogromną tablicę informacyjną „Denis Diderot – Uniwersytet paryski”. W mojej lewej ręce trzymam torbę która waży chyba ponad dwie tony, a to wszystko przez mojego ukochanego pieska. Nie mogłem go zostawić, bez niego jestem jak bez ręki. I jeszcze bez jednego mojego przyjaciela. Czekam już chyba od dobrych 40 minut na Ulricha. Gdzie on może być? Nie wejdę tam sam, mimo wszystko trochę się boję. Oczywiście nie powiedziałem tego na głos aby nie wyjść przed Ulrichiem na jakąś ofiarę losu. Powiedziałem mu jedynie, że pewnie będzie mu głupio na nowym terytorium dlatego wejdziemy razem. Nie wiem czy nie domyślił się, że kieruje mną strach. Chyba nie.

Perspektywa Ulricha:
Mam nadzieję, że Odd mnie nie zabije. Spóźniłem się i to dosyć długo. Co było powodem? Powiem mu, że korki. A, tak naprawdę? Yumi. Wczoraj wieczorem żegnaliśmy się na lotnisku. Miałem ostatnią szansę na wyznanie jej wszystkiego, a ja co? Przytuliłem ją i życzyłem aby dobrze się bawiła. Widziałem po jej twarzy, że była chyba zawiedziona no ale co by było przyczyną? Zdawało mi się i tyle. Przed samym wejściem już za bramkę ostatni raz na mnie spojrzała i uśmiechnęła się tak smutno. Serce mi się łamało powoli ale co miałem zrobić? Biec za nią jak ten idiota? Bez sensu. Pomachałem jej i uciekłem stamtąd. Nawet nie zdążyłem zobaczyć jej reakcji na moje wielkie wyjście. Dobiegłem do samochodu i zdyszany usiadłem za kierownicą. Oparłem głowę o skórzany materiał i powstrzymywałem jedynie słone łzy które nieustannie napływały do moich oczu. To koniec Stern. Pogódź się. Nic już nie możesz zrobić. Zrezygnowany pojechałem do wynajętego domu przez rodziców i jeszcze tam przez pół nocy rozmyślałem o niej. Przez to wszystko strasznie zaspałem i idealnie władowałem się w uliczny chaos.

Perspektywa Odda:
Nareszcie widzę tego starego złoma Ulricha. Może ten jego gruchot w połowie drogi zaczął się rozpadać i Sterniak* musiał wysiąść na środku drogi i zbierać części. Zaśmiałem się cicho pod nosem, ale nic nie powiem Ulrichowi bo jeszcze się zdenerwuje, a tym razem to ja mam tutaj prawo być złym. W końcu mój przyjaciel wysiada z auta przy czym tak mocno zaskrzypiał drzwiami, że chyba zęby połamałem od ścisku mojej szczęki. Podchodzi w moim kierunku jak zawsze z tradycyjną ponurą miną.
- Dłużej to się nie dało, prawda? – pytam z ironią.
- Korki były. – rzuca mój koleżka na odczepne, ale ja widzę jego skrzywienie na twarzy i mocno podkrążone oczy. Wygląda jak wampir. W mig załapałem co było powodem jego uroczego wyglądu.
- Ja widzę, że powodem twojego spóźnienia była pewnie.. – przyjaciel nagle nieoczekiwanie z oburzeniem mi przerywa.
- Korki. – stawia na swoim uparcie, ale ja tam wiem swoje. – Skoro już dojechałem to nie boisz się wejść? – pyta nagle z widocznym kretyńskim uśmiechem. Sterniak tym razem chciał we mnie uderzyć. Ja mu zaraz dam..
- Bałem się przyjacielu, że twój przepiękny złom rozpadnie się na środku drogi i będziesz potrzebował mojej pomocy. – odpowiadam z satysfakcją, a twarz Ulricha ponownie tworzy się w ten zabawny gburowaty grymas. Moja ulubiona część każdego dnia. Przekomarzanki z Ulrichiem, a ja zawsze wygrywam. Cel uważam za spełniony.

Perspektywa Ulricha:
Odd nie potrafi docenić ducha mojego samochodu. Prawda, był stary ale za to jaki oryginalny. Z niego to artysta, jak ze mnie baletnica. Mówiłem mu tyle razy, że miejsce w tanim kabarecie czeka. Postanowiłem już nic nie odpowiadać Robbiakowi* na te jego docinki bo to by nie miało końca. Potrafił tak całymi dniami mi dogryzać, to jego ulubione zajęcie. Nie przeszkadzało mi to absolutnie dopóki temat nie schodził na Yumi, czy mój samochód. Wtedy dosadnie ucinałem dalszą część konwersacji.
- To co? Wchodzimy. – oświadczyłem i złapałem w rękę moją zieloną walizkę. Ruszyłem pierwszy, a Odd za mną taszcząc dwie wielkie torby. W jednej z całą pewnością był Kiwi bo zauważyłem, że materiał dziwnie się ruszał. W sumie to cieszy mnie fakt, że dalej ten piesek będzie uczestniczył w naszym nowym studenckim życiu. Chociaż miał już 10 solidnych lat to dalej nie brakowało mu energii. Ma to zapewne po swoim panu. Stanęliśmy w końcu przed ogromnym bulwarem na którym było mnóstwo ludzi. Dostrzegłem już wyraźnie podzielone grupki. Kujoni, informatycy, popularni, sportowcy, cheerledarki, goci, hipisi, zbuntowani i wiele innych. Ciekawe do której my dołączymy. Wtedy zauważam żeńską postać zmierzającą w naszym kierunku. Dziewczyna ufarbowana na pomarańczowy odcień włosów, z lekkimi odrostami na głowie, ubrana w średniej długości czarny płaszcz, koszulę z krawatem, a na to miała założony szary rozciągnięty sweterek i do tego bordowa spódnica, a jej nogi były zasłonięte przez przezroczyste rajstopy w kropki. Wyglądała jak typowa paryżanka. Z daleka czułem już ten drapieżny instynkt Robbiaka który zaostrzał pewnie w myślach chytrze pazurki na tą uroczą łanię. Dziewczę podeszło do nas.
- Witam was. Nazywam się Clara Branco i będę waszą przewodniczką. Wy jesteście pewnie..

Perspektywa Odda:
- Odd Della Robbia. Miło mi. – wyciągam szarmancko rękę do pięknej dziewczyny i posyłam jej mój najbardziej czarujący uśmiech. Panna Branco uśmiecha się słodko i odwzajemnia uścisk.
- Ulrich Stern. – przyjaciel kiwa jedynie głową. Jak on potrafi być taki obojętny, na widok takiego cuda?
- Dobrze, a więc Odd i Ulrich wyznaczono mnie abym wskazała wam wasz pokój, i podała plan zajęć. I oczywiście wyjaśniła cały system działania naszej uczelni. – Clara tłumaczy nam po kolei, a ja usłyszałem z jej wyjaśnień chyba jakieś dwa słowa.
- Więc Claro Branco prowadź nas! – wołam głośno, a dziewczę się uśmiecha. Pokazuje ręką na znak abyśmy weszli do środka budynku. Ruszyła pierwsza dość żwawym krokiem więc miałem lekkie kłopoty z dogonieniem jej. Kiedy tak szliśmy przez te zagęszczone korytarze, a Ulrich nawet nie raczył spytać czy nie potrzebuję pomocy, wpatrywałem się w tułów panny Clary. Kroki stawiała z taką gracją, że wiadomo na pierwszy rzut oka, że jest paryżanką. Jeszcze po drodze w nieznanym kierunku wyłapałem parę łapczywych męskich spojrzeń na tą śliczną dziewczynę.
- Odd, pamiętasz jakie zajęcia tutaj się odbywają? – wyrywa mnie nagle jej głos, a ja stoję i patrzę na nią nie wiedząc o co chodzi. Spojrzałem na stare drzwi o ciemno brunatnym odcieniu, a na nich wyryte cyferki „67”. Och już rozumiem wszystko..
- Noo.. tak. – odpowiadam niepewny, a małe malinowe usta Clary wykrzywiają się w lekki grymas. O nie, nie rób mi miny Sterna, błagam.
- Musisz wybaczyć mojemu przyjacielowi. Onieśmieliła go.. hmm zapewne wnętrze całej uczelni. – Ulrich wtrąca swoje trzy grosze które chyba mają za zadanie mnie uratować od krępującej sytuacji.
- Rozumiem. – panna Branco kiwa głową i krzyżuje ręce przy piersi. – To więc już wszystko wiecie, prawda?
- Co.. – bąkam już totalnie zdezorientowany.
- Wiemy i poradzimy sobie. – po raz kolejny Sterniak jest moim białym rycerzem. Ale nie rozumiem, kiedy było to oprowadzanie?

Perspektywa Ulricha:
Pierwszy dzień i już muszę ratować tego głupka. Myślałem, że będzie rzucał się na swój dziki podryw, a tutaj rozanielony wzrok i głowa fruwająca gdzieś w chmurach? Nie dosłyszał nawet dziwnego pytania ze strony tej Clary. Kiedy ona omawiała nam szczegółowo plan posiłków i wyjść z uczelni wyjechała z nienacka z pytaniem:
- Ulrich jesteś Niemcem?
Ja trochę zszokowany przytaknąłem głową. Po co jej to było do wiadomości?
- A, myślisz, że ja skąd jestem? – wyskoczyła z kolejnym zdumiewającym pytaniem. Czy to był jakiś quiz?
- Podejrzewam, że jesteś Francuzką. – odpowiedziałem beznamiętnie. A ona się zaśmiała. Czyżbym źle trafił?
- Ach wy pierwszaki myślicie, że jednym spojrzeniem zdołacie przejrzeć oblicze drugiej osoby. – łania śmiała się w najlepsze, a ja oniemiałem. Chciałem spojrzeć się na Odda i zobaczyć co on sądzi o tych dziwnych pytaniach, ale jedyne co dostałem to zakochany wzrok szczeniaczka. Wybrał sobie moment, no nie powiem.
- Mogę spytać o cel twoich pytań?
- Jestem Portugalką ale każdy pierwszoroczniak bierze mnie za Francuzkę co niezwykle mnie boli bo to jedynie kwestia ubioru, a teraz rozmawiając ze mną nie słyszysz mojego akcentu?
- Wybacz ale jakoś nie zwracam uwagi na to kto jest z jakiej narodowości. – zakomunikowałem trochę bezczelnie ale irytowała mnie cały czas tymi swoimi dociekliwymi pytaniami. Spostrzegłem, że zrobiłem jej chyba przykrość.
- Studiuję kulturoznawstwo i turystykę stąd moja ciekawość. – powiedziała wyraziście wzburzona faktem, że nie miałem ochoty bawić się w zgadywanki o pochodzeniu. – Odd, pamiętasz jakie zajęcia tutaj się odbywają? – zwraca się już do mojego przyjaciela, i więcej nie spojrzała nawet na mnie.

Perspektywa Odda
Dlaczego panna Branco stała się nagle taka oziębła? W skrócie zaczęła wyjaśniać coś o specjalnym planie dla sportowców, wyznaczenie jakiś godzin dodatkowych zajęć fizycznych? Ale czemu ona to mówiła mnie? Przecież to do Ulricha powinna.. albo chyba jako pierwsza w historii dziewczyna zauważyła, że jestem umięśniony. Albo mnie bardziej lubi. Zresztą nieważne wręcza mi jakiś duży srebrny klucz z nawieszką „Pokój nr 11” i każe zejść po schodach, a potem skręcić w prawo po czym odchodzi. Chyba powinna zostać z nami do końca oprowadzania, no co jest..
- Dlaczego poszła? – pytam przyjaciela rozgoryczony jej odejściem.
- Pewnie ma innych pierwszoroczniaków do oprowadzania. – wzrusza jedynie ramionami. – Spotkamy się w pokoju, trafisz? – ostatnie słowo pięknie zironizował.
- Tak nie martw się, wyjdę po ciebie. – odcinam się sugestywnie, a Sterniak odchodzi. Ale zaraz gdzie on idzie właściwie? Zanim zdążyłem zadać jakiekolwiek pytanie, zniknął za ścianą. No i zostałem sam. Będę się sprężał bo przecież Kiwi musi wyjść z tej torby i pooddychać trochę. Biorę w rękę dwie ważące tonę torby i ruszam. Muszę na chwilę wyjść ze swojej strefy marzeń bo naprawdę pójdę w zupełnie ślepy zaułek, sam siebie nie rozumiem czemu tak bujam w obłokach. Dobrze schodzę już po schodach obijając torby o kamienny pręt z boku co spowodowało zaszczekanie mojego psa kilka razy. Całe szczęście, że na tym korytarzu było wystarczająco głośno aby nikt nie zwrócił na nas uwagi. Każę uspokoić się Kiwiemu, jeszcze tylko parę sekundek i wkroczę do nowego królestwa. Pokój nr 3..6..9..11! Nareszcie myślałem, że to będzie ciągnąć się w nieskończoność. Co przyprawia mnie o zdziwienie to, że drzwi są uchylone. Już jakaś inspekcja? A, może nasłali kogoś aby sprawdzał torby? O szlag by to i co ja teraz zrobię. Uchylam niepewnie drzwi, a tuż przed moim nosem stanął obcy osobnik.
- Cześć! – wita się, a moja jedyna myśl w tej chwili „Co on robi w naszym pokoju”.
----------------
·       *  Sterniak i Robbiak - To są ksywki chłopaków które nadali sobie nawzajem i używają ich tylko w rozmowie ze sobą.


Wiem, że to nudne jest ale akcja będzie się rozwijać, a raczej nie dawałabym niczego takiego wielkiego już w 1 rozdziale. Mam nadzieję, że w jakimś stopniu zachęciłam was do dalszego czytania :) Szczere opinie mile widziane, pozdrawiam :*

czwartek, 10 lipca 2014

Prolog + informacje






Perspektywa Odda:
Nie wiem jak to będzie. Skończyło się liceum w którym przeżyłem chyba najtrudniejsze lata mojej edukacji, a dałem radę tylko dzięki wsparciu Ulricha. Zdałem dosyć dobrze maturę i dostałem się na sztukę i malarstwo*. Było ciężko, ale jakoś poradziłem sobie. Moim prawdziwym ukatrupieniem jest teraz ta myśl o studiach. Zdaje sobie sprawę, że to jest dużo wyższy poziom jak liceum i to mnie najbardziej przeraża. Co jeśli nie będę miał czasu na żadne przyjemności? Dalej jestem tym dzieciakiem z niezwykłym poczuciem humoru sprzed pięcioma laty. Mam 19 lat i mogę śmiało powiedzieć, że nauka w dalszym ciągu jest u mnie na ostatnim miejscu. Dostałem już niezłą reprymendę od rodziców i mojego najlepszego kumpla, że to już nie są żarty i zaczyna się prawdziwe życie. Nie pomoże mi już Jeremie czy Aelita, odjechali gdzieś w głąb Francji. Einstein dostał się na wyższą uczelnię i będzie studiował fizykę kwantową*, a Aelita zdecydowała się na karierę muzyczną. I nie może do mnie dojść, że ich już nie ma. Właśnie siedzę we Włoszech, został mi ostatni tydzień wakacji. Korzystam jak mogę, byleby tylko nie myśleć o tych przeklętych studiach.

Perspektywa Ulricha:
Studia. Dokładnie za tydzień. A ja jedyne o czym potrafię myśleć to ten cholerny wyjazd Yumi. Dlaczego ona zdecydowała się studiować w Japonii?! Tłumaczyła mi, że tam już od dawna miała upatrzoną uczelnię w Tokio i chociaż próbowałem namówić ją do zostania w Francji to była nieustępliwa. Obiecała, że będzie przyjeżdżać do Francji i nie zapomni o nas wszystkich, ale to są tylko  puste słowa. Zapewne spotka tam kogoś i postanowi zostać już na zawsze w swojej rodzinnej ojczyźnie. Nie rozumiem sam siebie dlaczego przez te wszystkie lata nie umiałem jej wyznać co do niej czuję? Został mi ostatni tydzień wakacji kiedy ją będę widzieć, a i tak nawet przez myśl mi nie przeszło powiedzenia jej co naprawdę czuję. Śmiejcie się jestem dorosłym facetem który boi się kobiety. Studia to przy tym wszystkim pikuś. Co z tego, że matura poszła mi bardzo dobrze i ojciec wychwalał mnie chyba jak nigdy, dostałem się na studia o kierunku sport, i mój rodzic nie skrytykował tego ani jednym słowem. W mojej głowie siedzi tylko Yumi Ishiyama. Więc nie wiem jak ja będę żyć sobie od tak tutaj w Francji kiedy ona będzie tak daleko w Japonii. Dobrze, że będę z Oddem przynajmniej mój najlepszy przyjaciel postara się choć trochę odciągnąć mnie od myśli o niej. Jestem ciekawy jak tym razem uda mu się przemycić Kiwiego, znając go to pewnie znajdzie już na to jakiś sposób. Więc wnioskując co mi pozostaje? Iść swoim nowym studenckim życiem u boku kumpla. Zapomnieć o Yumi. Dwa cele, a tak trudne do zrealizowania.
--------------

Prolog już za mną! Nie wiem czy was zachęciłam tym do dalszego czytania mam nadzieję, że tak. Moje rozdziały właśnie będą wyglądały tak, że na przemian będę opisywać z perspektyw Odda i Ulricha i może czasem bohaterów drugoplanowych, ale to będzie rzadkość. Dobrze więc nie ociągając się przechodzę do dalszych punktów:
·         *Nie mam bladego pojęcia czy są takie kierunki studiów w Francji czy w ogóle one istnieją więc jeśli będzie przy tym pomyłka to śmiało, powiedzcie mi.
Informacje:
- Odd i Ulrich mają po 19 lat. Obliczyłam, że w tym wieku w Francji rozpoczyna się studia zakładając, że liceum tam jest 3 lata, a gimnazjum kończy się w wieku 16 lat.
- W moim opowiadaniu w Kadic było gimnazjum i liceum razem.
- Yumi zdecydowała się rok później iść na studia aby być jeszcze jeden rok z przyjaciółmi.
- Myślę, że mogłyby się pojawić pytania o Williama dlatego z góry uprzedzam, że tak William będzie pojawiać się w moich rozdziałach.
- Jeśli ktoś nie przeczytał mojego postu powitalnego to od razu uprzedzam. Xany nie ma, został pokonany.

To chyba na tyle. Zachęcam do czytania i komentowania. Pozdrawiam!

Witam.

Witam. Postanowiłam założyć drugiego bloga o Kod Lyoko. Zapewne niektórzy znają mnie z mojego pierwszego, do którego link podałam po prawej stronie :) Więc jaka jest idea tego bloga? Jak wynika z tytułu będzie to opowieść o Oddzie i Ulrichu. Obaj chłopcy właśnie rozpoczynają studia w tym samym akademiku, Xana został dawno temu pokonany. Oczywiście reszta paczki będzie również się pojawiać ale nie cały czas. To będą takie postacie drugoplanowe :) Co mną kierowało do pomysłu na ten blog? Chyba fakt, że zawsze chciałam pisać o Kod Lyoko w ich już późniejszych latach, a wybór padł na tych dwóch panów gdyż są oni moimi ulubionymi bohaterami ( no też Aelita ) i zainspirowała mnie ich niezwykła przyjaźń. Będę pisać z ich perspektyw, opisywać ich codzienne problemy, różne rozterki (tak, też te miłosne) i poprowadzić naszych głównych bohaterów przez coś takiego jak studia. Jak sobie z nimi poradzą?

Zapraszam serdecznie :)

Aelita H.